Co ma wspólnego Gambit Królowej z metodą Domana? Jak nauczyć się działania kompasu? Czy zawsze musisz wszystko tłumaczyć? I czy powinnaś? Oraz jak nauczyć się szachów jak mistrzyni – na te inne pytania znajdziesz odpowiedź w poniższym wpisie – a jeśli uznasz, że jest ciekawy, to nie krępuj się: możesz śmiało się nim dzielić i udostępniać 😉
Nauka przez obserwację
Wczoraj obejrzałam pierwszy odcinek Gambitu Królowej. Wszyscy mówią o tym serialu, to musiałam oczywiście też zobaczyć, o co w nim chodzi. Zapowiada się ciekawie, więc na pewno obejrzę cały.
Ale co najbardziej mnie zaskoczyło, to że pokazane zostało dokładnie to, o czym także wczoraj czytałam w „How children learn” Johna Holta. Holt pisze, że jednym z największych błędów nauczycieli jest założenie, że dzieciom trzeba i można wszystko tłumaczyć.
Tymczasem najlepszym sposobem na poznanie, zrozumienie i nauczenie się czegoś jest po prostu obserwowanie i doświadczanie. Nie tłumaczenie, szczególnie nie tłumaczenie oparte na symbolach i logice, której dziecko jeszcze nie poznało.
Holt podaje nawet swój przykład, jako dorosłego, kiedy zobaczył warsztat tkacki i próbował zrozumieć jak on działa. Chciał zrozumieć to sam, więc uciszał wszelkie głosy próbujące mu to wytłumaczyć. Nie, on chciał obserwować – choć wydawało mu się to zupełnie niezrozumiałe i niemal magiczne, a nie słuchać wyjaśnień. By się zagłębić, wczuć i by trybiki same się poukładały w jego głowie.
I tak się stało. Nie od razu, nawet nie na miejscu – zrozumiał działanie krosien dopiero po jakimś czasie i gdzie indziej, po prostu zrozumienie pojawiło się w jego umyśle (wydawałoby się) ni stąd ni zowąd.
Tak samo było gdy oglądał mecz jakiegoś amerykańskiego sportu, którego nie znał – na początku nic nie miało sensu, ale w trakcie oglądania stopniowo wyłuskiwał zbieżności i zaczął rozumieć zasady.
I to samo właśnie było pokazane w Gambicie Królowej: na początku Beth uczy się szachów tylko obserwując grę. Bez żadnych wyjaśnień, komentarzy, pomocy znikąd.
Następnie gra z gburowatym dozorcą, który nadal nic jej nie tłumaczy. Dziewczynka uczy się po prostu wysnuwając wnioski z tego, co się dzieje.
Dopiero na dalszym etapie, kiedy już dobrze (i samodzielnie!) opanowała zasady gry, dozorca zaczyna pokazywać jej różne strategie i otwarcia – nadal nie tłumacząc jak one działają, tylko umożliwiając jej obserwowanie i analizowanie samodzielne.
Metoda Domana jak Gambit Królowej
I to samo dzieje się w metodzie Domana!
Nie tłumaczymy małym dzieciom, na czym polega dzielenie. Nie tędy droga: one jeszcze nie znają pojęcia liczebności, nie znają symboli matematycznych.
Zamiast tego pokazujemy im ogromne ilości działań matematycznych, by mogły samodzielnie (tak jak Beth) je zaobserwować, doświadczyć, poczuć, zrozumieć, przeanalizować, zinternalizować i się ich nauczyć. To metoda, która trwa dłużej niż tłumaczenie, ale w przeciwieństwie do niego jest skuteczna. A ostatecznie przecież właśnie to się liczy, a nie żeby odwalić jak najszybciej i zapomnieć, a jak dziecko nadal nie kuma to jego problem.
Dzieci uczą się niezależnie, z powodu zainteresowania i ciekawości, nie żeby zadowolić dorosłych lub utwierdzić ich w ich władzy
Kiedy tłumaczenie, a kiedy swobodna obserwacja
Czy to znaczy, że mamy nic nigdy nie tłumaczyć?
Oczywiście, że nie. Ważne jest jednak to, by podawać dziecku wiedzę na takim poziomie i w taki sposób, w jakim jest dla niego najlepiej przyswajalna.
Jeśli dziecko nie ma pojęcia o grawitacji, to nie wytłumaczymy mu że podrzucona piłka spada na ziemię bo działa na nią przyciąganie ziemskie.
Ono po prostu potrzebuje 18 albo 800 razy zrzucić zabawkę ze stolika, żeby wyrobić sobie zdanie, że przedmioty spadają.
I dopiero wtedy możemy mu powiedzieć, że to działa grawitacja. Ta siła, która powoduje, że zabawka za każdym razem spada i ta siła, która powoduje, że za każdym razem kiedy podskakujesz, to wracasz z powrotem na ziemię to jest grawitacja.
I kolejny przykład: na podyplomówce z neurodydaktyki dr Marzena Żylińska opowiadała nam o jednej z niewielu lekcji, które zapamietała szczegółowo ze szkoły, ponieważ była inna niż wszystkie i ponieważ była nietypowo skuteczna.
Otóż pani od geografii zabrała dzieciaki nad rzekę i dała im kompasy, nie zdradzając się ani słowem z tym, do czego one służą i jak działają. Dzieci same miały rozkminić o co tu chodzi i łaziły podekscytowane zauważywszy że strzałka zawsze wskazuje ten sam kierunek. I dopiero wtedy, kiedy same dokonały obserwacji, badań i zanurzyły się w doświadczeniu, wyjaśniła im jak działa pole magnetyczne Ziemi. A potem dzieci samodzielnie sformułowały definicję kompasu.
Jak myślisz, czy dzieci w innych szkołach, które definicji kompasu nauczyły się na pamięć z książęk, tak samo dobrze rozumiały działanie kompasu? No bo ja wątpię.
Jak możesz to zastosować w praktyce?
Podsumowując, jak najwięcej pokazuj i wystawiaj na doświadczenia i jak najmniej tłumacz. A jeśli już, to bazując na tym, czego dziecko dowiedziało się już wcześniej i to rozumie, bo zna z autopsji.
A ponieważ trudno jest wystawić dziecko na wszystkie możliwe dziedziny, środowiska i tematy, to bardzo pomocna jest metoda Domana, która umożliwia pokazanie wielu rzeczy w pigułce.
Dlatego zachęcam Cię do wypróbowania mojej platformy, w której jest mnóstwo materiałów zgodnych z metodą Domana na wyciągnięcie ręki – w wygodnej elektronicznej formie. Zapisz się poniżej, by otrzymać bezpłatny 14-dniowy dostęp na próbę – sprawdź, czy Twoje dziecko też będzie nią zachwycone: